Dlaczego nie kupowałam wózka 2w1?

Wybór wózka to dla każdej przyszłej mamy bardzo ważna sprawa. Oglądamy mnóstwo modeli, porównujemy parametry, wybieramy kolory. Jednym słowem - trudny wybór.
Zwłaszcza, że wózkowy rynek jest tak gigantyczny i zróżnicowany, że naprawdę można się w tym pogubić.

Tego typu rozterki nie ominęły i mnie. Wybrałam sobie jednak kilka najistotniejszych kryteriów, jakimi kierowaliśmy się przy zakupie:

1) Wymiary:

Najważniejsza dla nas kwestia bo jako posiadacze miejskiego autka nie mamy zbyt dużo miejsca w bagażniku.

2) Waga: 

No nie ukrywajmy - im lżejszy wózek tym łatwiej i wygodniej zarówno pod kątem pakowania, jak i prowadzenia.

3) Solidna marka:

Zdążyłam się już przekonać, że za marką (i niestety, ceną) najczęściej idzie jakość.

4) Łatwość składania i rozkładania:

Wiedziałam, że niejednokrotnie ta wątpliwa przyjemność pakowania wózka do samochodu przypadnie mnie, więc chciałam wózek, który ma naprawdę przemyślany system składania.

Przy spacerówce doszły jeszcze inne kryteria, ale o tym za chwilę. Bo należy zaznaczyć, że od razu wiedzieliśmy, iż nie chcemy wózka 2w1 czyli gondoli i spacerówki montowanych na jednym stelażu. Właśnie ze względu na powyższe cztery punkty zdecydowaliśmy, że jeśli chcemy dalej iść w wygodę to najpierw kupimy tylko wózek głęboki, a potem zaopatrzymy się w małą i lekką spacerówkę.

Nasz wybór wózka głębokiego padł na Mutsy Igo.



Czy byliśmy zadowoleni?
Tak, jeśli chodzi o powyższe kryteria. Był lekki, łatwo się prowadził, składał i rozkładał praktycznie jedną ręką, mieścił się do bagażnika.

Miał też swoje wady: kiepską amortyzację i małą gondolę, ale ponieważ Dominik urodził się w styczniu to wózek głęboki nie był dla nas aż tak istotny.



Trochę inaczej sprawy wyglądały przy zakupie spacerówki bo tutaj oprócz wymienionych już kryteriów doszły jeszcze inne punkty:

1) Rozkładanie do pozycji leżącej:

Ponieważ Dominik już po 4. miesiącu nie mieścił się w gondoli, było gorąco, no i mały nic nie widział już w czerwcu kupiliśmy wózek spacerowy. Jednak Domiś jeszcze wtedy nie siedział - wózek musiał się więc rozkładać do pozycji leżącej.

2) Długa budka:

Ile się namęczyłam przy Igo ze słońcem wiem tylko ja. Dominik marudził okropnie, kiedy słońce świeciło mu na buzię i wcale mu się nie dziwię. Pieluszką nie chciałam zasłaniać, a promienie były bezlitosne. Dlatego przy zakupie spacerówki to był jedna z najistotniejszych kwestii - budka zasłaniająca buzię.

3) Amortyzacja:

Na początku zachwyciłam się Greentomem, ale przeraziły mnie te małe kółeczka bez amortyzacji. Obawiałam się, że na innym podłożu niż podłoga galerii handlowej nie damy rady (słyszałam, że niesłusznie). Często wyjeżdżamy, chodzimy na spacery do lasu i włóczymy się różnymi bocznymi drogami, więc musiałam mieć w miarę solidną amortyzację.

4) Kosz:

Wiedziałam już, że w wózku zwożę zakupy na kilka dni i że większy kosz jest jednak bardzo przydatny.


Miałam kilka typów, ale zawsze coś było nie tak. Mąż zresztą chciał pozostać przy firmie Mutsy. Tak więc zdecydowaliśmy się na Mutsy Nexo.



Jest super! Lekki, mały, zwinny, łatwo się rozkłada, prowadzi jedną ręką, ma funkcję leżenia, wielgachną budę, jest naprawdę solidny, daje radę na różnych terenach i ma wielki kosz (chociaż dla nas i tak za mały).

Jest to zresztą jakby pomniejszona rama Mutsy Igo, więc składanie identyczne, kółeczka mniejsze i równie łatwe do rozmontowania. Jednym słowem - Nexo to wszystkie zalety Igo plus poprawione wady.



Gdybym miała kupować wózek jeszcze raz na pewno nie wybrałabym opcji 2w1. Dla mnie rozwiązanie: najpierw gondola, potem spacerówka jest idealne.

A jak to wyglądało u Was?

Komentarze

Popularne posty